wtorek, 9 września 2014

Fukushuu no toki wa kitaeri...


  - Możesz się zamknąć Jason? Ostatnio strasznie się rozgadałeś - w złym sensie, oczywiście.
 Niech Bogowie będą mi świadkami, ale teraz cisza to był najpiękniejszy stan, jakiego mogłabym doświadczyć. Wycofuję wszystko, co wcześniej mówiłam i myślałam na jej temat. Wtedy nawet nie przyszłoby mi do głowy, że miejsce, w którym się teraz znajduję, może istnieć.
 Czyściec.
  Tak. Chodzi mi o ten sam biblijny Czyściec. Tylko... jest tu trochę inaczej, niż to opisywali. W wersji wmawianej ludziom, do „Poczekalni” trafiały ludzie czkające na wyrak – Piekło czy Niebo. Rzeczywiście, trafiają tu dusze, jednak z innego powodu. Zostały „porwane” lub jak kto woli „zabite – bo tak naprawdę nie ma stąd ucieczki. „No ale przecież każda dusza trafia do Czyśćca.” I tutaj wprowadzili was w błąd, moi drodzy. Od razu po śmierci trafiacie do Nieba albo Piekła. Tylko dusze porwane przez siły nadnaturalne tkwią w moim obecnym miejscu pobytu. 
 A o jakich siłach nadnaturalnych mówię? Na przykład – poszedłeś do jakiegoś starego zamczyska (nie polecam), rozjuszyłeś jakimś czynem działające tam siły paranormalne – ludzie mówią na nie „duchy” - i już, masz załatwioną magiczną podróż pierwszą klasą do Czyśćca , oczywiście bezpowrotną. A z „Poczekalni” po kilku wiekach trafiasz od razu do pięknej, gorącej otchłani zwanej Piekłem (chociaż pewnie jest tam ciekawiej). 
 Wracając jeszcze do sił nadnaturalnych... Ja zostałam uwięziona przez Dziki Gon. Po prostu poszłam sobie na jeden z mich spacerków do lasu w niewłaściwym momencie i już z niego nie wróciłam. Chociaż i tak nic mnie nie trzymało na ziemi. Ale niech Ranegar mi świadkiem (jeden z Bogów, może kiedyś dane mi będzie mi o nich opowiedzieć) – nie ma gorszego miejsca na świecie niż Czyściec. W sumie bardziej pasuje określenie „Więzienie” - w sumie różni się tylko tym od ziemskiego, że z mojego nie da się uciec. Nie mogę zdobyć pilnika i zacząć piłować krat. 
 Dusze przebywające w tym miejscu są skazane na „wyręczanie” duchów. Chodzi o to, że gdy jakiś człowiek naruszy spokój w pewnym miejscu, gdzie powinny działać siły nadnaturalne, pojawiamy się my - Zniewoleni. Dostajemy ciało - zwykle są to raczej resztki po ciele - i interweniujemy. Lecz różnimy się jednym od Bogów (w naszej hierarchii nazywa się te istoty, co mają moc porywania ludzi do tego przeklętego Czyśćca) - nie możemy wywołać żadnej szkody fizycznej ani duchowej. No, mamy też ograniczone pole działania, bo tylko teren, który nam wyznaczono. Ja dostałam mały, nawiedzony (przeze mnie, oczywiście) domek w moim rodzinnym mieście. Gdy ktoś spróbuje na terenie posiadłości wywołać duchy lub po prostu będzie zbyt ciekawski - BUM - pojawiam się ja w ciele dwunastoletniej dziewczynki bez nóg i jednej ręki, z trupio bladą skórą, w poszarpanej sukience, dla większego efektu całej we krwi. No i ciało małej ma coś nie tak z okiem - ale ma chociaż stylową, kocią źrenicę bez żadnych soczewek! Znaczy.. ja mam, bo dusza tamtej dziewczynki już dawno smaży się w Piekle. 

 Minęły dwa lata, odkąd stąpałam jeszcze żywa po ziemi, a dzisiaj - 31 października - mija rocznica mojej śmierci. 

 Mam na imię Esther. 
Jestem jedną z tysiąca Zniewolonych. 
I nadal mam ten sam cel. 
Odzyskam moją wolność.