czwartek, 25 czerwca 2015

You can't fight the friction


Dupek. Idiota. Gamoń.
 Nie rozumiem, po co wydał to zarządzenie. Nic mu nie daje, a nam zabiera. Mam ochotę rozszarpać go własnymi, martwymi rękami. Najgorsze jest to, że nikt się tym nie przejmuje. Wzruszają tylko ramionami. Jak mogą nie czuć utraty resztek wolności?
 Ach, zapomniałam. Oni nigdy jej nie mieli.
Teraz, gdy stoję przed Bramą Bogów, aby wygarnąć mu, co o tym wszystkim myślę, cała pewność siebie mnie opuściła. Porwałam się na głęboką wodę i powoli tonę. Nienawidzę tych przebłysków człowieczeństwa. Wtedy staję się słaba. Zamykam się w sobie. I powoli dryfuje przy dnie.

 Poczułam się, jakby ktoś nagle oblał mnie lodowatą wodą. Otworzyłam oczy, ale nie widziałam nic poza ściskającą i duszącą mnie ciemnością. Powoli zaczynało mi brakować tchu, więc powinnam zacząć się dusić. Ale tak się nie dzieje. Zamiast tego z mojej piersi dobywa się przerażający krzyk, który rozrywa mi bębenki. Czuję krew w ustach, ściekającą z mojego podniebienia przebitego setkami małych, ostrych kłów. Nie jestem zdolna zamknąć ust, bo uzębienie coraz mocniej przebija moją cienką skórę, wywołując niesamowity ból. Nie mogę go wytrzymać. Zaciskam palce na twarzy i zwierzęcymi pazurami rozrywam policzki, a następnie przechodzę do oczu.  Niemiłosiernie boli mnie odrywana skóra i słyszę, jak krzyczę w agonii. Wydłubuję sobie gałki oczne, a galaretowata, przezroczysta maź wymieszana z krwią spływa mi prosto do ust. Mam ochotę zwymiotować, ale nie jestem w stanie tego zrobić. Coraz większy ból ogarnia moje całe ciało, a ja go nie wytrzymuję.
 Walę nieludzkimi dłońmi w niewidzialne ściany otaczające mnie ze wszystkich stron. Znajduje się na nich coś w rodzaju druta kolczastego, ale z taką różnicą, że jest tak gorące, jakbyś za jednym dotknięciem płonął żywcem. Szybko i dziko jak zwierzę rzucam całym ciałem na ścianę i przebijam nabrzmiałą skórę. Po chwili nabijania i wyrywania skóry rozpalonymi drutami krew wypełnia każdą część mojego ciała. Nie mogę zdusić w sobie suchego szlochu.
 Później tylko padam głucho na podłogę.

 Wstałam, choć ledwo mogłam utrzymać się na nogach. Poczułam ten znajomy zapach stęchlizny i zgniłego mięsa. Była jeszcze jedna woń, która dobiegała ode mnie – zapach dymu. Blizny na moim ciele piekły skórę, jednak przyzwyczaiłam się już do takiego rodzaju bólu. Jak za każdym razem moją szyję krępował zardzewiały łańcuch. Wbijające się w podniebienie kły też nie były przyjemnym elementem.
Wiedziałam, że zwykli ludzie widzieli tylko dwie czarne, smoliste dziury na miejscu moich oczu, jednak widziałam wszystko wyraźne i przejrzyście. Splątane, popielate włosy okalał wianek z wielkim, jelenim porożem. Niezbyt praktyczne, ale przynajmniej ładnie wygląda. Miałam jeszcze założoną białą, porwaną sukienkę do kolan. Moje ręce i stopy rozkładały się na części pierwsze, gdzieniegdzie nawet wystawały kości.
 Panowanie nad postacią ducha nie jest moją najlepszą stroną, dlatego Bogowie postanowili dać mi wielki nóż, który wbijam w ścianę i poruszam się przez korytarze opuszczonego domu. Taki tasak daje też niezły efekt, odstraszając przy tym żądnych przeżyć nastolatków.
 Ach, przepraszam za takie chaotyczne ułożenie myśli.
 Zaczęło się rozporządzenia, które wydał Kserion - mieliśmy porzucić wszystko, co było związane z naszym dawnym życiem.  Ubrania, wspomnienia, imienia. Wszystko, co trzymało nas choć odrobinę człowieczeństwa.  Nikt jednak nie protestował, oprócz mnie i paru osób. Chciałam udać się na „skargę”, lecz przed wejściem do siedziby Bogów ktoś na Ziemi użył Wezwania. Gdy ktoś go użyje, nasze dusze sprowadzane są do powłok duchów w świecie ludzi, a każdy przechodzi proces przejścia inaczej. Gdzieś pośrodku Czyśćca i Ziemi nastaje moment, kiedy przybieramy prawie cielesną formę, w której możemy poruszać się po przypisanym nam terenie. Mówiąc o nas, mam na myśli Zniewolonych. Wspominałam wcześniej o tym, że musimy się z czymś takim mierzyć, ale nie każdy przechodzi przez to tak boleśnie jak ja. Można się przyzwyczaić do rozrywającego cie bólu, to jedyne pocieszenie jakie mam.
 Zniewoleni mogą przybrać czasami więcej niż jedną formę na Ziemi. To zależne jest od tego, jak wyobrażają sobie twoją postać ludzie. Pewnie słyszeliście o Krwawej Mary – tak, to nie tylko legenda – istnieją o niej dwa podania. W pierwszym po wykonaniu odpowiednich czynności w lustrze pokaże ona twarz przyszłego małżonka albo czaszkę, a w innym po odprawieniu rytuału osoby biorące w nim udział narażone najczęściej na śmierć. To, w jakiej formie przybędzie na Ziemię, zależy od ludzi, którzy przywołają tę wersję, jaką chcą ujrzeć. Nie możemy jednak zadawać fizycznego bólu, więc ta druga wersja Mary najwyżej ześle na ciebie przerażające wizje.
 Ze mną jest podobnie, mogę przybrać dwie wersje. Jedną z nich opisywałam wcześniej, to postać małej dziewczynki bez ręki i dwóch nóżek, powiązana z legendą o Ruby Roosevelt, którą posądzano o wymordowanie całej swojej rodziny. Po dokonanej zbrodni została rozerwana przez dzikie koty. Nigdy nie ustalono, czy to prawda, ale dzięki tym pogłoska narodziła się legenda. W tej wersji Ruby nawiedza swój rodzinny dom, a każdy, kto wkroczy do domu z kotem zostanie rozerwany na strzępy.

 Druga wersja nie ma dokładniej genezy, lecz podobno w niej Ruby nie była morderczynią, a ofiarą, którą zabito ozdobnym porożem jelenia. Przebito jej klatkę piersiową i oczy. Później ciało spalono, by nikt nie mógł znaleźć dowodów, że popełniono jakąkolwiek zbrodnie. Wezwanie następuje poprzez przyniesienie jelenich rogów i podpalenie ich.
Nie przepadam za ludźmi, którzy mnie Wzywają.

wtorek, 9 czerwca 2015

Anyone looking for a paradise lost

Bonjuor, mili państwo. Nie, dzisiaj nie będzie nic o Francji. Wakacje tuż za rogiem, a chęci coraz mniej. Coś tam się pisze, coś tam rysuje, ale umysł już sięga wakacji. Chciałam pokazać wam kilka rysunków sprzed około miesiąca, bo w sumie nie mam przygotowanego żadnego innego tematu na dzisiaj. Opowiadania też nie mam, chociaż... w sumie mam jedno, ale zatrzymam go na później (": (((mam zdecydowanie za dużo opowiadań na głowie tbh))). Ale przejdźmy już do rysunków, bo po kilku postach, gdzie męczyłam was moim pisaniem, teraz przyszedł czas na męczenie was rysunkami.


 Wrzucam tutaj mój zbiór rysunków z dA. Jak widać są na nim dwa liście, które wam już pokazywałam. Od górnego lewego rogu - moja OC Canis Ezo, OC Czikority Olivia Puppy, moja zaadoptowana syrenka, córka Yuki-onny Trefla, Liść w dżapańskim mundurku, niżej sailor Liść, paintowa główka demona, moja OC Iazumi, randomowa dziewczyna, chibi Varii, szybka paintowa główka Chiyuki z Death Parade, a dziewczyna i stworek to też moje OC. Wiele z tych rysunków ma jakieś 3-4 miesiące. Niestety nie mam żadnych nowszych rysunków, ponieważ jestem zbyt leniwa, aby udać się do drukarki :''D


Niedokończony projekt stroju mojej OC, Agnes Reivo. Robiłam go w paincie, ponieważ na laptopie nie mam żadnego innego programu graficznego.


 Basic Agnes. Muszę przyznać, że jestem dumna ze skrzydeł, ale zwaliłam twarz (':

Basic mojej OC, Faith. Robione jeszcze zanim kupiłam sobie tablet graficzny.

Pewnie znalazłyby się jeszcze po drodze jakieś bazgroły, jednak po remoncie pokoju zostałam z laptopem, na którym nic nie mam. Częstotliwość postów powinna poprawić się, gdy zdobędę nowy komputer, czyli tak gdzieś w wakacje. Na dzisiaj to wszystko, żegnam was, satis verborum.