Dupek.
Idiota. Gamoń.
Nie rozumiem, po co wydał to zarządzenie. Nic
mu nie daje, a nam zabiera. Mam ochotę rozszarpać go własnymi, martwymi rękami.
Najgorsze jest to, że nikt się tym nie przejmuje. Wzruszają tylko ramionami.
Jak mogą nie czuć utraty resztek wolności?
Ach, zapomniałam. Oni nigdy jej nie mieli.
Teraz, gdy
stoję przed Bramą Bogów, aby wygarnąć mu, co o tym wszystkim myślę, cała
pewność siebie mnie opuściła. Porwałam się na głęboką wodę i powoli tonę.
Nienawidzę tych przebłysków człowieczeństwa. Wtedy staję się słaba. Zamykam się
w sobie. I powoli dryfuje przy dnie.
Poczułam się, jakby ktoś nagle oblał mnie
lodowatą wodą. Otworzyłam oczy, ale nie widziałam nic poza ściskającą i duszącą
mnie ciemnością. Powoli zaczynało mi brakować tchu, więc powinnam zacząć się
dusić. Ale tak się nie dzieje. Zamiast tego z mojej piersi dobywa się
przerażający krzyk, który rozrywa mi bębenki. Czuję krew w ustach, ściekającą z
mojego podniebienia przebitego setkami małych, ostrych kłów. Nie jestem zdolna
zamknąć ust, bo uzębienie coraz mocniej przebija moją cienką skórę, wywołując
niesamowity ból. Nie mogę go wytrzymać. Zaciskam palce na twarzy i zwierzęcymi
pazurami rozrywam policzki, a następnie przechodzę do oczu. Niemiłosiernie boli mnie odrywana skóra i
słyszę, jak krzyczę w agonii. Wydłubuję sobie gałki oczne, a galaretowata,
przezroczysta maź wymieszana z krwią spływa mi prosto do ust. Mam ochotę zwymiotować,
ale nie jestem w stanie tego zrobić. Coraz większy ból ogarnia moje całe ciało,
a ja go nie wytrzymuję.
Walę nieludzkimi dłońmi w niewidzialne ściany
otaczające mnie ze wszystkich stron. Znajduje się na nich coś w rodzaju druta
kolczastego, ale z taką różnicą, że jest tak gorące, jakbyś za jednym
dotknięciem płonął żywcem. Szybko i dziko jak zwierzę rzucam całym ciałem na
ścianę i przebijam nabrzmiałą skórę. Po chwili nabijania i wyrywania skóry
rozpalonymi drutami krew wypełnia każdą część mojego ciała. Nie mogę zdusić w
sobie suchego szlochu.
Później tylko padam głucho na podłogę.
Wstałam, choć ledwo mogłam utrzymać się na
nogach. Poczułam ten znajomy zapach stęchlizny i zgniłego mięsa. Była jeszcze
jedna woń, która dobiegała ode mnie – zapach dymu. Blizny na moim ciele piekły
skórę, jednak przyzwyczaiłam się już do takiego rodzaju bólu. Jak za każdym
razem moją szyję krępował zardzewiały łańcuch. Wbijające się w podniebienie kły
też nie były przyjemnym elementem.
Wiedziałam,
że zwykli ludzie widzieli tylko dwie czarne, smoliste dziury na miejscu moich
oczu, jednak widziałam wszystko wyraźne i przejrzyście. Splątane, popielate
włosy okalał wianek z wielkim, jelenim porożem. Niezbyt praktyczne, ale
przynajmniej ładnie wygląda. Miałam jeszcze założoną białą, porwaną sukienkę do
kolan. Moje ręce i stopy rozkładały się na części pierwsze, gdzieniegdzie nawet
wystawały kości.
Panowanie nad postacią ducha nie jest moją
najlepszą stroną, dlatego Bogowie postanowili dać mi wielki nóż, który wbijam w
ścianę i poruszam się przez korytarze opuszczonego domu. Taki tasak daje też
niezły efekt, odstraszając przy tym żądnych przeżyć nastolatków.
Ach, przepraszam za takie chaotyczne ułożenie
myśli.
Zaczęło się rozporządzenia, które wydał
Kserion - mieliśmy porzucić wszystko, co było związane z naszym dawnym
życiem. Ubrania, wspomnienia, imienia.
Wszystko, co trzymało nas choć odrobinę człowieczeństwa. Nikt jednak nie protestował, oprócz mnie i
paru osób. Chciałam udać się na „skargę”, lecz przed wejściem do siedziby Bogów
ktoś na Ziemi użył Wezwania. Gdy ktoś go użyje, nasze dusze sprowadzane są do
powłok duchów w świecie ludzi, a każdy przechodzi proces przejścia inaczej.
Gdzieś pośrodku Czyśćca i Ziemi nastaje moment, kiedy przybieramy prawie
cielesną formę, w której możemy poruszać się po przypisanym nam terenie. Mówiąc
o nas, mam na myśli Zniewolonych. Wspominałam wcześniej o tym, że musimy się z
czymś takim mierzyć, ale nie każdy przechodzi przez to tak boleśnie jak ja.
Można się przyzwyczaić do rozrywającego cie bólu, to jedyne pocieszenie jakie
mam.
Zniewoleni mogą przybrać czasami więcej niż jedną
formę na Ziemi. To zależne jest od tego, jak wyobrażają sobie twoją postać
ludzie. Pewnie słyszeliście o Krwawej Mary – tak, to nie tylko legenda –
istnieją o niej dwa podania. W pierwszym po wykonaniu odpowiednich czynności w
lustrze pokaże ona twarz przyszłego małżonka albo czaszkę, a w innym po
odprawieniu rytuału osoby biorące w nim udział narażone najczęściej na śmierć.
To, w jakiej formie przybędzie na Ziemię, zależy od ludzi, którzy przywołają tę
wersję, jaką chcą ujrzeć. Nie możemy jednak zadawać fizycznego bólu, więc ta
druga wersja Mary najwyżej ześle na ciebie przerażające wizje.
Ze mną jest podobnie, mogę przybrać dwie
wersje. Jedną z nich opisywałam wcześniej, to postać małej dziewczynki bez ręki
i dwóch nóżek, powiązana z legendą o Ruby Roosevelt, którą posądzano o
wymordowanie całej swojej rodziny. Po dokonanej zbrodni została rozerwana przez
dzikie koty. Nigdy nie ustalono, czy to prawda, ale dzięki tym pogłoska
narodziła się legenda. W tej wersji Ruby nawiedza swój rodzinny dom, a każdy,
kto wkroczy do domu z kotem zostanie rozerwany na strzępy.
Druga wersja nie ma dokładniej genezy, lecz
podobno w niej Ruby nie była morderczynią, a ofiarą, którą zabito ozdobnym
porożem jelenia. Przebito jej klatkę piersiową i oczy. Później ciało spalono,
by nikt nie mógł znaleźć dowodów, że popełniono jakąkolwiek zbrodnie. Wezwanie
następuje poprzez przyniesienie jelenich rogów i podpalenie ich.
Nie przepadam za ludźmi, którzy mnie Wzywają.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz