„ Ludzie
mówią, że nie mamy duszy... „
Rozdział
pierwszy
Jeden,
nie... Może pięć? Zobaczmy...
Octavia ślęczała nad
jakimś sudoku, a Charlie był na treningu siatkówki. Ja
przyglądałam się domu
sąsiadów z naprzeciwka.
W ich oknach widniała piękna, porcelanowa lalka. Przyozdabiała ją
koronkowa, bladoróżowa sukienka oraz szklane pantofelki. Zawsze
przypominała mi Kopciuszka, ale trochę też mnie.
Jednak ja jestem
marionetką z drewna.
Lalka miała blond włosy
wiązane w warkocz, sięgały one do kolan. W moje była wplątana
ciemno brązowa wstążka. Wszyscy zachwycają się zawsze moimi
włosami, pytają mnie, czy trudno je utrzymać, Ja nie mogę
udzielić im odpowiedzi. Nikt nie wie jeszcze, że nie odczuwam
żadnych uczuć ani kim jestem. Nie muszę odżywiać się jak zwykli
ludzie. Nie wiem skąd wzięłam się w domu rodziny Monicreque,
ani też jak powstałam. Nigdy nie opowiadano mi o mojej przeszłości.
Swoją
tajemnice maskowałam za grubą warstwą ciuchów i od dawna już,
byłam pomalowana farbą w cielistym odcieniu. Gdyby ktoś dotknął
mnie bez warstwy ubrań, wyczuł by twarde i zimne drewno.
- Aurora!
To wołała
mnie moja matka, Vivien. Gdy weszłam do jej pokoju na drugim
piętrze, zobaczyłam, że
układa
jakieś papiery do pracy. Miała zawsze tak radosną i żywą
twarz...
- Kochanie,
mogłabyś skoczyć po jakieś dalię? Przy okazji zanieś to do
ciotki Clary. - wręczyła mi piękny list w liliowej kopercie –
Tu masz trochę pieniędzy. Masz dzisiaj lekcję baletu?- Tak, powinnam mieć ją za godzinę.
Podała mi
swoją czarną torebkę. Zawsze gdy popatrzałam jej w oczy,
zauważałam jak się od siebie różnimy. Jej błękitne jak niebo
oczy lśnią radością z życia i młodością. Brązowe włosy
często mieniły się na słońcu i lekko powiewał na wietrze.
Wyglądała jak prawdziwy anioł ze swoją nieskazitelną urodą.
Wyszłam z domy po pięciu minutach. Ruszyłam najpierw w stronę
sklepu ogrodniczego.
Gdy weszłam
do pięknego, starego budynku kwiaciarni, ujrzałam moją
przyjaciółkę Elynn. Stała przed wystawą z wielokolorowymi
liliami. Najczęściej w jej rudych lokach widział ten właśnie
bladoróżowy kwiat. Dopiero teraz zorientowałam się że nie patrzy
się na wystawę, tylko na chłopaka stającego przy dziwach
kawiarni. Nie rozpoznałam go, więc pewnie jest nowy. Oceniłabym,
że ma jakieś siedemnaście lat. Chciałam już podejść do niej,
lecz wtedy on się obrócił.
Miał
wprost...
- ...anielskie
oczy.Wzdrygnęłam się. To mówiła Elynn. Najwyraźniej nie zwróciłam uwagi kiedy zaczęła wypowiedź.
- Hej, przepraszam, że nie słuchałam. - zawsze mówiłam prawdę, miałam tak już jako marionetka - Wiesz może, kim jest tamten chłopak?
- Nie, sądze że jest tutaj nowy. A ty jak uważasz, Pani Oczarowana?
- Też tak uważam – przyznam, że bycie z drewna w tej chwili się przydało – ej, zobacz! Czy to nie twój brat?
Z budynku kawiarni wyszedł właśnie niski brunet. Elynn kiwnęła głową i obróciła się w moją stronę.
- Chyba powinnam iść. A czy ty przypadkiem nie powinnaś być na lekcji baletu?
Przytaknęłam, po czym pożegnałam się i podeszłam do lady.
Poprosiłam ekspedientkę o dwie biało-czerwone dalię. Zapłaciłam,
wyszłam dziwnie roztargniona ze sklepu i wtedy...
- Przepraszam!
Moja jedna
dalia upadła na chodnik. Na szczęście wylądowała miękko i
delikatnie. Wtedy zobaczyłam kto na mnie wpadł. To był on!
Jego
hipnotyzujące oczy patrzył się przepraszająco. Znowu bycie z
drewna przydało się. Wybąkałam przeprosiny i odeszłam w stronę
mojego domu. Jakaś siła odpychała mnie od dłuższej rozmowy z
nim.
Błędem
było myślenie, że nieznajomy pójdzie w swoim kierunku.
Chłopak
biegł za mną przez całą drogę i nawoływał moje imię. Po kilku
minutach odpuścił. Zaczęłam biec w stronę domu. Nie miałam siły
iść na balet.
Nie miałam
siły.
Nagle gdy
ta myl wpłynęła do mojej głowy, zatrzymałam się. Ja z a w s z
e miałam siłę. A raczej nigdy jej nie odczuwałam. Zaczęłam
dostawać nagłych wybuchów gorąca. O mój Boże, o mój Boże, o
mój Boże!
Przestało.
Znów nic
nie czułam. Pustka i cisza. Nie miałam pojęcia, co się właśnie
stało, gdy nagle ON wyszedł zza rogu. Natychmiast oczy zaszły mi
mgłą i zaczęłam płakać. Nie mam pojęcia co się stało po tym,
gdyż zemdlałam.
Hej^^ Trafiłam tu przypadkiem, ale zdecydowałam zerknąć. Było trochę błędów, czasem brakowała przecinka, pozwolę sobie wymienić kilka, które mnie najbardziej raziło:
OdpowiedzUsuńJa przyglądałam się domu sąsiadów z naprzeciwka - przyglądałam się komu, czemu? domowi
wyczuł by - tryb przypuszczający potencjalny, przynajmniej tak wnioskuję z kontekstu, dlatego razem: wyczułby
Brązowe włosy często mieniły się na słońcu i lekko powiewał na wietrze - powiewały, włosy powiewały, nie powiewał.
Dopiero teraz zorientowałam się że nie patrzy się na wystawę - przed że zawsze przecinek
dziwach kawiarni - podejrzewam, że chodzi o drzwi
A poza tym... Czytało się szybko, całkiem przyjemnie, trochę te błędy rozpraszały, ale nieważne, nie było nic wielkiego. Sama historia zapowiada się fajnie, pomysł z drewnianą... marionetkę(?) jest świetny, ciekawa jestem, jak to rozwiniesz. Z drugiej strony, dziwiło mnie, że nie wie skąd pochodzi, ale ma matkę. Niebiologiczną? Dwa, skąd chłopak znał jej imię? Może coś mi umknęło przy lekturze, ale chyba się nie przedstawiła... A końcówka intrygująca. Podsumowując, całkiem nieźle się zapowiada, ciężko oceniać po krótkiej części. Warto przeczytać po napisaniu tekst, unikniesz ewentualnych błędów. Pozdrawiam.
Dziękuję za długą opinię. Co do błędów - opowiadanie ma dobry rok, a w tym czasie poduczyłam się kilku zasad ortograficznych i interpunkcyjnych.
Usuń