niedziela, 19 października 2014

Quando iudex est venturus


Places, places

Get in your places
Throw on your dress and put on your doll faces
Everyone thinks that we're perfect
Please don't let them look through the curtains


Rozdział Piąty

Zapukałam jeszcze kilka razy, jednak nadal nie dostawałam odpowiedzi. W całym domu panowała cisza. Pustka. Żadnej żywej duszy, gdy ja się nawet do nich nie zaliczałam. Nie wiedziałam, czy miałam martwić się zamkniętymi drzwiami i braku kogokolwiek, bo nic nie mówiło mi, co mam robić. Byłam bardziej pusta od mojego domu. Nie wiedziałam, jak być człowiekiem z uczuciami i emocjami.Coś podpowiedziało mi, że opuściłam dzisiejsze zajęcia z baletu, więc mama mogła pojechać mnie szukać. Pomyślałam, co by zrobił ktoś żywy na moim miejscu. No tak, zadzwonił do mamy i powiedział jej, że wszystko jest w porządku i aby się nie martwiła. Elynn miała kiedyś podobną sytuację, której byłam świadkiem.
Zaczęłam grzebać w w kieszeniach mojej grubej marynarki, gdzie powinien znajdować się mój telefon. Właśnie, powinien się znajdować. Prawdopodobnie wypadł mi przy upadku, lub zostawiłam go u tego chłopaka, Dagona. Gdybym coś czuła, byłabym zdenerwowana. Obserwowałam kilka razy, kiedy ludzie byli czymś rozjuszeni. Może to nie są przyjemne emocje, ale mimo wszystko to emocje. Człowiek nie może od nich uciec, bo jest już tak stworzony.
Przypomniałam sobie o telefonie stacjonarnym. Powoli zaczęłam iść w kierunku schodów prowadzących do salonu. Podłoga skrzypiała cicho pod moimi stopami, z których jeszcze nie zdjęłam butów. Sama z siebie od razu nie pamiętałam, że coś takiego powinnam zrobić.
Zeszłam ze schodów i kątem oka zauważyłam ruch w oknie. Mój instynkt samoobronny podpowiadał mi, żeby...
A, właśnie, ja go nie miałam.
Po prostu poszłam po telefon, który leżał jakby na mnie czekał. Wystukałam numer mamy i zadzwoniłam. Po kilku sekundach usłyszałam jej głos w słuchawce.
 - Halo, Aurora? Słonko, co się stało? - Ciekawe, skąd wiedziała wtedy, że to ja dzwoniłam.. - Dzwoniła pani Blachard, mówiła, że nie było cię na dzisiejszych zajęciach...
 Pani Blanchard była moją nauczycielką baletu. Uczyła mnie już od dobrych pięciu lat. Nie wiem ile ma już lat, ale na każdym zdjęciu wygląda prawie tak samo, nawet na tych sprzed 20 lat. Niektórzy uczniowie śmieją się i mówią, że jest nieśmiertelna, a żyje tylko po to, aby zatruwać życia innych. Może kiedy pracowaliśmy w grupie nie była zbyt miła, jednak gdy ma się z nią prywatne lekcje, jest całkowicie inna.
 - Mamo, nic się nie stało. Jestem w domu. - Okej, coś wykombinowałam.
 - Oh... a co z zajęciami baletu?
 No i wpadłam. Co do wymówki, to nie miałam żadnej. Nie mogłam przecież jej powiedzieć, że zemdlałam i jakiś obcy chłopak zabrał mnie do swojego domu. Ty by było chyba dziwne.
Powiedz jej, że zapomniałaś zrobić projekt na angielski i musiałaś iść do Elynn. Świetnie przecież kłamiesz. - O, witaj znów Mistrzu. - Ups, wypowiedziałam to na głos i to jeszcze do mamy.
 - Aurora, halo?
 - Oh.. musiałam zajść do Elynn, bo zapomniałam z nią zrobić projekt na angielski. - Coś wewnątrz mnie miało nadzieję, że mi uwierzy. Prawdopodobnie był to Mistrz, który na szczęście nie opuścił mnie w takiej chwili.
 - Wystraszyłaś mnie... nie było cię od 3 godzin... mogłaś chociaż zadzwonić kochanie... - Jechała samochodem, bo głośnie odgłosy ulicy zakłócały rozmowę.
 Pozostała kwestia zgubionego telefonu. Akurat tutaj był większy problem. Nie wiedziałam, czy iść go poszukać, bo musiałabym znowu zajść do Dagona. Coś mi w nim nie pasowało, nawet jeśli nie odczuwałam niczego. To było coś... coś... nadludzkiego. Mój dziwny instynkt podpowiadał mi, że nie był normalny, wystarczyło, że do mnie poszedł, a ja... nagle "ożywałam". Jednak gdy znikał z pola widzenia wszystko wracało do pustej normy. Mistrz dawał mi ostrzegawcze sygnały, gdy moje myśli jakimś cudem kierowały się w stronę tego chłopaka, więc zapewne nie powinnam pogłębiać tego tematu.
 Lecz co poradzić, kiedy nie potrafisz nic odczuwać, a ciągnie cię czysta ciekawość jak to jest żyć. Czuć. Nie być tylko pustą marionetką, którą każdy może kontrolować.
- Aurora... muszę jeszcze zajechać do przyjaciółki... powinnam być za godzinę... Sancte Michael Archangele, defende nos in proelio...
Rozłączyła się.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz