poniedziałek, 29 grudnia 2014

One-Shot: Rozmowa z własnymi demonami. Jesteś tylko człowiekiem.

Perfekcja. Perfekcja jest rzeczą pożądaną. Perfekcja jest rzeczą nieosiągalną, ale przecież ludzie kochają sięgać po to, czego nie mogą mieć.
Perfekcja. Perfekcja to długi wyraz. Tak długi, jak droga, którą musisz przebyć, aby spróbować ją osiągnąć i później otrzymać tylko nic nie wznoszące rozczarowanie.
Gdy podniesiesz swoje oczekiwania, odczujesz większe rozczarowanie. Jeśli ich nie podniesiesz, nie osiągniesz nic.
Napisz coś dla kogoś. Zrób coś dla kogoś. Przecież oni i tak ci się nie odwdzięczą, A nawet jeśli, przecież i tak o Tobie zapomną.
Jesteś jednokierunkową drogą. Możesz jechać w jedną stronę, jednak już nią nie wrócisz. Twoje decyzje kształtują Ciebie. Kształtują to, jak nisko upadniesz, aby później znaleźć się na szczycie.
Jedyną osobą, której możesz ufać, jesteś ty sam. Przecież wiesz, kiedy kłamiesz, kiedy popełniasz grzech, a inni ludzie? Są perfekcyjni, prawda?
Ty potrafisz zacząć coś, lecz nigdy tego nie skończysz. Nie potrafisz, prawda? Jedyna rzeczą, którą kiedykolwiek skończysz, będzie swoje własne życie.
Dostałeś je, a nie wykorzystałeś go, tak jak powinieneś. Nie wstydzisz się za siebie? Ktoś Ci coś dał, a tym nie potrafisz mu się odpłacić.
Nie potrafisz, jesteś bezużytecznym śmieciem chodzącym po tej ziemi. Niepotrzebnie zajmujesz miejsce w życiu innych. Oh, oni cię nie chcą, bo po co by mieli? Nikt nie lubi porażek.

Ale jesteś tylko człowiekiem.

poniedziałek, 22 grudnia 2014

Merry Christmas!

Witam wszystkie dziubasy. Ah, już za kilka dni święta, Jedzenia, rodzinne grono, prezenty... prezeeeenty. Chyba najlepsza część każdych świąt. Planuję zrobić post organizacyjny, który ukaże wszystko, co dostałam i co uzbierało mi się przez jakiś czas. Może nawet wstawię kilka rysunków, a w najlepszym przypadku jeszcze napiszę opowiadanie. Chociaż co do ostatniego to wątpie, bo teraz zajmuję się moja prywatną książką, której rozdział trzeci muszę skończyć do końca tego roku (ohoho, w sumie został mi tylko ponad tydzień), bo inaczej przegram zakład z przyjaciółką c': (kto by pomyślał, mam jakieś życie towarzyskie). Ogólnie obecnie dobija mnie trochę zdrowie, ale daję radę, miałam już kochaną Wigilię klasową i Jasełka, w których występowałam. Przyznać muszę, że najgorzej nie było, jednak niektóre dziewczyny urwały połowę tekstu, przez co całe przedstawienie było troszeczkę krótsze D:
 W tym poście chciałabym życzyć wam Wesołych świąt, dużo prezentów, radości, ciepłego, rodzinnego grona, aby udało wam się spełnić postanowienia noworoczne, smacznego jaj... em, ups, nie to święto..
Ale tak serio - niech nowy rok będzie dla was lepszy od poprzedniego.


niedziela, 30 listopada 2014

Winna czy niewinna? [tag]

Dzisiaj nietypowo, bo mam dla was tag z dA.  Zobaczyłam go u Orrisy i postanowiła go też zrobić ;u; Zaczynajmy~

ZASADA 1. Możesz powiedzieć tylko "Winna" albo "Niewinna"
ZASADA 2. Nie możesz opowiadać o tych czynach dopóki ktoś cię o to nie zapyta gdzieś w wiadomości.

1. Pytałaś kogoś czy za ciebie wyjdzie?
Winna. (huehuehue)

2. Pocałowałaś jakiegoś znajomego?
Niewinna.

3. Tańczyłaś na stole w barze?
Niewinna.

4. Skłamałaś kiedykolwiek?
Winna.

5. Czułaś coś do kogoś kogo nie mogłaś mieć?
Winna.

6. Kiedykolwiek pocałowałaś kogoś o tej samej płci co twoja?
Niewinna.

7. Pocałowałaś zdjęcie?
Winna.

8. Spałaś do 5 po południu?
Winna.

9. Zasnęłaś w szkole/pracy?
Niewinna.

10. Trzymałaś kiedyś węża?
Winna.

11. Byłaś zawieszona w szkole?
Niewinna.

12. Pracowałaś w barach fast food/restauracjach?
Niewinna.

13. Ukradłaś coś?
Niewinna.

14. Byłaś zwolniona z pracy?
Niewinna.

15. Zrobiłaś coś czego żałujesz?
Winna.

16. Śmiałaś się do momentu, w którym coś co piłaś wyleciało ci nosem?
Winna.

17. Złapałaś płatek śniegu na język?
Winna.

18. Całowałaś się w deszczu?
Niewinna.

19. Siedziałaś na dachu?
Winna.

20. Pocałowałaś kogoś kogo nie powinnaś?
Niewinna.

21. Śpiewałaś pod prysznicem?
Winna.

22. Wrzucono cię do basenu, gdy byłaś ubrana?
Winna.

23. Ogoliłaś sobie głowę?
Niewinna.

24. Spałaś nago?
Niewinna.

25. Jesteś w klubie bokserskim?
Niewinna.

26. Sprawiłaś, że twój chłopak/dziewczyna płakał/a?
Niewinna (nie mam chłopaka ani dziewczyny, ups)

27. Byłaś w zespole?
Niewinna.

28. Strzelałaś z broni?
Winna.

29. Oddałaś kiedyś krew charytatywnie?
Niewinna.

30. Jadłaś mięso aligatora?
Niewinna.

31. Zjadłaś kiedyś sernik?
Niewinna.

32. Dalej kochasz kogoś kogo nie powinnaś?
Winna.

33. Masz tatuaż?
Niewinna.

34. Lubiłaś kogoś, ale nie mówiłaś nigdy kogo?
Winna.

35. Byłaś zbyt szczera?
Winna.

36. Zepsułaś niespodziankę?
Winna.

37. Zjadłaś kiedyś tyle w restauracji, że nie mogłaś potem chodzić bo byłaś nadęta?
Winna.

38. Wymazałaś kogoś z listy przyjaciół?
Winna.

39. Ubierałaś się w męskie ubrania?
Winna.

40. Dołączyłaś do spektaklu?
Winna.

41. Powiedział ci ktoś kiedyś, że jesteś piękna i miał to dokładnie na myśli?
Winna.

42. Nadal masz kontakt ze swoim ex?
Niewinna (nie mam ex c':)

43. Zdradzałaś kogoś?
Niewinna (nie miałam kogo, ups)

44. Byłaś pijana, a następnego dnia miałaś test?
Niewinna.

45. Nieznajoma ci osoba zapłaciła za twój bilet autobusowy?
Niewinna.

46. Byłaś tak zła, że się rozpłakałaś?
Winna.

47. Próbowałaś trzymać się od kogoś z dala dla jego dobra?
Winna.

48. Myślałaś kiedyś o samobójstwie?
Winna.

49. Myślałaś kiedyś o zabójstwie?
Winna.

50. A masowe morderstwo?
Winna.

51. Jechałaś samochodem nieznajomego?
Niewinna.

52. Szpiegowałaś kogoś?
Winna.

53. Masz chłopaka/dziewczynę?
Niewinna.

54. Upiłaś się bardzo w wakacje?
Niewinna.

sobota, 22 listopada 2014

"One-shot", pisany do szkoły #1 (uwaga, dosyć stare)

Ocean Biały, 17.08.1896

Witaj!
 Za Twoją radą wybrałam się na poszukiwanie księgi. Sam wiesz, o co mi chodzi. No cóż, obecnie szczęście mi sprzyja, lecz kilka dni temu otarłam się o śmierć. Życie uratował mi ten marynarz – Sindbad. Kto by pomyślał, taki niepozorny człowieczek a tyle może zdziałać.
 A co właściwie się stało?
Zatrzymaliśmy się w porcie Hallasholm. Spokojne miasteczko sennie przygotowywało się do żniw. Mieszkańcy chodzili od straganu do straganu, co było lekko irytujące, gdy chce się załatwić jakąś ważną sprawę. Mojej załodze i mnie spieszyło się, ponieważ za kilka dni miał być przypływ, czyli jedyne wyjście na przedostania się na drugą stronę Wielkiej Palisady. Zdenerwowana, kazałam moim ludziom rozdzielić się i poszukać podanych przeze mnie rzeczy takich jak żywność, amunicja czy koce. W amoku trudno zrobić coś poprawnie, więc wszyscy z nich przynieśli nie to co trzeba. Oprócz Sindbada, który wykonał swe zadanie stuprocentowo.
 Tak, wiem. Jako kapitan statku powinnam być opanowana i spokojna, ale sam przecież rzadko taki bywasz. Mam prawo wyładować od czasu do czasu emocje.
 Wracając do tego, co się działo.
Jeden z żeglarzy o imieniu Erick usłyszał od przekupki, że na wyspie znajdującej się na północ od wejścia do portu rozbił się statek handlowy. Wielki łup i wielka przynęta na piratów. Muszę przyznać, że w tamtym momencie  moje pragnienie pogoni za złotem było równe pirackiemu. Wszystkie te kosztowności i złote monety przyprawiały mnie o zawrót głowy.
 Marynarze też wykazali się piracką żyłką i już planowali plan działania, bo po co im kapitan? Trudno było ocenić sytuację, lecz w załodze mam chyba jakiś jasnowidzów. Opisali mi wszystko dokładnie, co do joty. Gdzie statek się rozbił, co powinien przewozić i uwzględniając upływ kilku dni – czy otrzymali pomoc.
 Plan więc wyglądał następująco – statek rozbił się na południowym brzegu, ponieważ najgorsze wiry znajdują się właśnie tam. Możliwe, że ma jeszcze kilka materiałów takich jak skóra, lecz większość spieniężyli na targu. Marynarz który usłyszał tę wiadomość, powiedział, że okręt został zniesiony na brzeg dwa dni temu. Oszacowali, że nie otrzymali pomocy, ale jedną z możliwości jest napad piratów na handlarzy. Taki plan wydarzeń wydawał mi się dosyć prawdopodobny i z zadowoleniem słuchałam dalej.
 Postanowiliśmy przejąć łupy (jeśli jakieś zostały) pokojowo. Nie chcemy pakować się w żadne kłopoty, bo mamy mało czasu. Jeśli stawialiby opór, zaszlibyśmy ich podstępem.
 Zaślepiona rządzą złota zatwierdziłam ten pomysł. Wróciliśmy podnieceni na statek i popołudniu  wypłynęliśmy z przystanku. Wszyscy krzątali się po pokładzie jak oparzeni, co przeszkadzało mi w kierowaniu statkiem. Co chwila darłam się na cały głos, gdy któryś z nich upuścił jakieś pudełko z głośnym hukiem lub wdał się w jakąś gorącą kłótnie. Moja załoga czasami potrafi być świetni zorganizowana.
 Jedynie Sindbad posłusznie wykonywał moje polecenia. Z tamtego punktu widzenia było to idealne wynagrodzenie za całą niesubordynację na statku, lecz teraz mam ochotę zmyć z jego twarzy ten głupi uśmieszek.
 Przepraszam Cię, ale zaczęłam pisać o kompletnych głupotach. Przejdźmy do tego co się stało na wyspie.
 W momencie, gdy znaleźliśmy się kilka metrów od wyspy otoczyła nas gęsta mgła. Nagle rozległ się piękny, kobiecy śpiew zapierający dech w piersiach. Instynkt podpowiadał mi, aby nie słuchać pięknej historii śpiewanej przez syrenę. Nadal dziwie się, że rozpoznałam to piękne a zarazem niebezpieczne stworzenie. Swoim głosem mogą omamić wszystkich, co stało się z moją załogą. W strachu oglądałam jak jeden po drugim wskakują do lodowatej wody i zaczynają tonąć w jej odmętach. Niektórzy jednak zachowali czujność i zatkali swoje uszy, aby nie słyszeć kłamstw śpiewanych przez kobietę – rybę. Jednym z nich był Twój nieszczęsny Sindbad. Naprawdę nie wiem, co skusiła Cię do przydzielenia do do mojej załogi.
 Ja sama stałam i próbowałam zapanować nad statkiem, która kołysał się coraz bardziej na rozburzonych falach. Na pokład wlewała się już woda, a ci, którzy ocalali biegali po wiaderka. Sindbad skierował się w stronę otworu który prowadził do łodzi ratunkowych. Nie panując już nad statkiem pobiegłam za nim. Moim sercem szarpała rozpacz i żal. Czułam się jak matka, która straciła właśnie dziecko. Maja piękna Reva powoli traciła swój urok, gdy fale rozbijał się o jej boki pozostawiając tam wielkie dziury.
 Tymczasem ja, jak złodziej uciekałam stamtąd i zaczęłam gonić Sindbada, głównie z jednego powodu – na statku była tylko jedna łódź ratunkowa, a każdy chciał ratować siebie. Po krótkiej konwersacji oboje postanowiliśmy wsiąść. Żeglarz wysunął i spuścił łódkę do wody. Wtedy zaczęła się nasza walka z falami, którą wygraliśmy. Ostatnim widokiem zanim opuściliśmy mgłę, był mój tonący i rozpadający się statek.
 Właśnie w taki o to sposób siedzę w noclegu „Po kotłem” i piszę do Ciebie list. Zostałam właściwie z niczym. Ten fałszywy Sindbad zdążył zabrać ze sobą część mojego złota, a gdy przybyliśmy do portu zniknął z nimi bez śladu. Jednak wybaczyłam mu w połowie – jednak uratował mi życie pomagając wiosłować. Pokój kupiłam za własne oszczędności.
 Muszę przyznać, że dostałam nauczkę. Nie powinnam podążać zawsze za górą złota i nigdy Tobie nie ufać.

Twoja stara znajoma
Diana

Ps.: Odkupujesz mi moją pelerynę Diable, bo to wszystko to Twoja wina.

wtorek, 4 listopada 2014

One-shot: Anna

Ciemność.
Pierwsze co widzę, to ciemność. Żadnego światła. Tylko sama, pożerająca smolista czerń. Powinnam cieszyć się chociaż jej obecnością, bo tylko ona dzieli ze mną moje więzienie. Czuję ściany. Szorstkie i zimne. Nienawidzę ich. Nienawidzę ich. Nienawidzę ich.
Słyszę głos mamy. Mama nie istnieje. To ja wołam. Wołam do pustki, która odbija tylko moje echo.
Anna Anna Anna Anna
Nienawidzę brzmienia tego imienia. Jest podłe i suche. A-n-n-a. Wydaje mi się znajome. A-n-n-a. Czemu wydaje mi się znajome... Tak.. nie... znajome....
Anna Anna Anna Anna
Znowu wołam na cały głos. Echo rozbija się w moich uszach. Nienawidzę echa. Przynosi zawsze to samo imię. Ściany są wszędzie. Ona jest wszędzie. Wszędzie. Nienawidzę wszędzie. Wszędzie nosi wiele imion, ale dla mnie jest to po prostu wszędzie. Nienawidzę wszędzie za to, że jest takie nudne.
Annaannaannaannna
Wołam szybciej. Nienawidzę robić niczego szybciej. Szybciej mija czas. Czas jest szybki. Nienawidzę więc i czasu. Czas zamknął mnie tutaj. Tutaj. Nienawidzę tutaj, bo tutaj jest czasem. Który umarł już dawno temu. Nienawidzę tutaj i czasu.
Annnnnnaaaaaaaa
Nic nie mówiłam. Nic. Kocham nic. Jest takie czyste. Bezkresne. Nie rozpamiętuje. Nie przemija. Nie ma ścian. Nie ma ich. Nie ma echa. Nigdzie nie ma wszędzie. Nic jest nigdzie. Nic nie starzeje się. Nie rani. Trwa. Po prostu trwa.
A może nic jest wszędzie. Ale gdzie wtedy jest wszędzie... Wszędzie jest cisza... cisza ma najgłośniejsze echo. Czyli najgorsze jest nic...
Co jest najlepsze?
Anna?
Anna?
Anna
anna
Co to Anna?


niedziela, 19 października 2014

Quando iudex est venturus


Places, places

Get in your places
Throw on your dress and put on your doll faces
Everyone thinks that we're perfect
Please don't let them look through the curtains


Rozdział Piąty

Zapukałam jeszcze kilka razy, jednak nadal nie dostawałam odpowiedzi. W całym domu panowała cisza. Pustka. Żadnej żywej duszy, gdy ja się nawet do nich nie zaliczałam. Nie wiedziałam, czy miałam martwić się zamkniętymi drzwiami i braku kogokolwiek, bo nic nie mówiło mi, co mam robić. Byłam bardziej pusta od mojego domu. Nie wiedziałam, jak być człowiekiem z uczuciami i emocjami.Coś podpowiedziało mi, że opuściłam dzisiejsze zajęcia z baletu, więc mama mogła pojechać mnie szukać. Pomyślałam, co by zrobił ktoś żywy na moim miejscu. No tak, zadzwonił do mamy i powiedział jej, że wszystko jest w porządku i aby się nie martwiła. Elynn miała kiedyś podobną sytuację, której byłam świadkiem.
Zaczęłam grzebać w w kieszeniach mojej grubej marynarki, gdzie powinien znajdować się mój telefon. Właśnie, powinien się znajdować. Prawdopodobnie wypadł mi przy upadku, lub zostawiłam go u tego chłopaka, Dagona. Gdybym coś czuła, byłabym zdenerwowana. Obserwowałam kilka razy, kiedy ludzie byli czymś rozjuszeni. Może to nie są przyjemne emocje, ale mimo wszystko to emocje. Człowiek nie może od nich uciec, bo jest już tak stworzony.
Przypomniałam sobie o telefonie stacjonarnym. Powoli zaczęłam iść w kierunku schodów prowadzących do salonu. Podłoga skrzypiała cicho pod moimi stopami, z których jeszcze nie zdjęłam butów. Sama z siebie od razu nie pamiętałam, że coś takiego powinnam zrobić.
Zeszłam ze schodów i kątem oka zauważyłam ruch w oknie. Mój instynkt samoobronny podpowiadał mi, żeby...
A, właśnie, ja go nie miałam.
Po prostu poszłam po telefon, który leżał jakby na mnie czekał. Wystukałam numer mamy i zadzwoniłam. Po kilku sekundach usłyszałam jej głos w słuchawce.
 - Halo, Aurora? Słonko, co się stało? - Ciekawe, skąd wiedziała wtedy, że to ja dzwoniłam.. - Dzwoniła pani Blachard, mówiła, że nie było cię na dzisiejszych zajęciach...
 Pani Blanchard była moją nauczycielką baletu. Uczyła mnie już od dobrych pięciu lat. Nie wiem ile ma już lat, ale na każdym zdjęciu wygląda prawie tak samo, nawet na tych sprzed 20 lat. Niektórzy uczniowie śmieją się i mówią, że jest nieśmiertelna, a żyje tylko po to, aby zatruwać życia innych. Może kiedy pracowaliśmy w grupie nie była zbyt miła, jednak gdy ma się z nią prywatne lekcje, jest całkowicie inna.
 - Mamo, nic się nie stało. Jestem w domu. - Okej, coś wykombinowałam.
 - Oh... a co z zajęciami baletu?
 No i wpadłam. Co do wymówki, to nie miałam żadnej. Nie mogłam przecież jej powiedzieć, że zemdlałam i jakiś obcy chłopak zabrał mnie do swojego domu. Ty by było chyba dziwne.
Powiedz jej, że zapomniałaś zrobić projekt na angielski i musiałaś iść do Elynn. Świetnie przecież kłamiesz. - O, witaj znów Mistrzu. - Ups, wypowiedziałam to na głos i to jeszcze do mamy.
 - Aurora, halo?
 - Oh.. musiałam zajść do Elynn, bo zapomniałam z nią zrobić projekt na angielski. - Coś wewnątrz mnie miało nadzieję, że mi uwierzy. Prawdopodobnie był to Mistrz, który na szczęście nie opuścił mnie w takiej chwili.
 - Wystraszyłaś mnie... nie było cię od 3 godzin... mogłaś chociaż zadzwonić kochanie... - Jechała samochodem, bo głośnie odgłosy ulicy zakłócały rozmowę.
 Pozostała kwestia zgubionego telefonu. Akurat tutaj był większy problem. Nie wiedziałam, czy iść go poszukać, bo musiałabym znowu zajść do Dagona. Coś mi w nim nie pasowało, nawet jeśli nie odczuwałam niczego. To było coś... coś... nadludzkiego. Mój dziwny instynkt podpowiadał mi, że nie był normalny, wystarczyło, że do mnie poszedł, a ja... nagle "ożywałam". Jednak gdy znikał z pola widzenia wszystko wracało do pustej normy. Mistrz dawał mi ostrzegawcze sygnały, gdy moje myśli jakimś cudem kierowały się w stronę tego chłopaka, więc zapewne nie powinnam pogłębiać tego tematu.
 Lecz co poradzić, kiedy nie potrafisz nic odczuwać, a ciągnie cię czysta ciekawość jak to jest żyć. Czuć. Nie być tylko pustą marionetką, którą każdy może kontrolować.
- Aurora... muszę jeszcze zajechać do przyjaciółki... powinnam być za godzinę... Sancte Michael Archangele, defende nos in proelio...
Rozłączyła się.

środa, 8 października 2014

"Gdybyś mnie zastał śpiącego, nie wahaj się mnie obudzić. Byłoby głupio, gdybyśmy się nie spotkali z powodu jednej minuty, nie uważasz?"

jestem zmęczona
Witajcie. Dzisiaj chciałabym po prostu napisać o tym, co ostatnio dzieje się w moim życiu. Nie jest zbyt wesoło, jeśli chodzi o moje zdrowie. Przez ostatnie dni czułam się okropnie, i w sumie nadal nic się nie zmieniło. Jestem teraz jednym wielkim kłębkiem nerwów, co mi wcale nie pomaga. Ogólnie jestem osobą, która okropnie boi się chorób i śmierci. Jeśli coś mi dolega, to od razu panikuję. Niestety pokarano mnie słabą psychiką.

"Właściwie nie boję się nieznanego. Tylko trochę szkoda mi tracić to, co znam."

 Przejdę do ostatnio "popularnego tematu" - śmierci pani Ani Przybylskiej. To smutne, że teraz zyskała taki rozgłos, akurat wtedy, kiedy go nie potrzebuje. Ostatnio jako lekturę miałam "Oskara i Pani Różę", która jest piękną książką. Porusza bardzo bliski mi temat (pewna osoba w mojej rodzinie jest obecnie w ciężkim stanie i niestety choruje na raka). Muszę się przyznać do tego, że płakałam przez cała książkę. Jeden z cytatów umieściłam nawet w tytule.
 Wróćmy do mnie jeszcze na jedna chwilę. Poszłam teraz do gimnazjum, ogólnie jest zajedwabiście, lubię moją klasę, nauczyciele są spoko (niekiedy nawet nie przychodzą na lekcje c':). Tylko to zdrowie mi dokucza. Najgorsze jest to, że ja już mam w pewnym momencie tego wszystkiego dość. nie mam już siły ogarniać podstawowych rzeczy. Sił psychicznej, bo fizycznie jeszcze jakoś daje radę.

"(…) życie to taki dziwny prezent. Na początku się je przecenia: sądzi się, że dostało się życie wieczne. Potem się go nie docenia, uważa się, że jest do chrzanu, za krótkie, chciałoby się niemal je odrzucić. W końcu kojarzy się, że to nie był prezent, ale jedynie pożyczka. I próbuje się na nie zasłużyć."

 Spokojnie, nie mam żadnych myśli samobójczych czy coś, po prostu chciałabym chociaż raz odpocząć od wszystkiego, co mnie ostatnio spotyka. I pewnie znajdą się osoby, które powiedzą "Inni mają gorzej, nie powinnaś narzekać". No cóż, ale mnie nie obchodzi życie innych, tylko moje. I mam nadzieję, że dam radę je uporządkować i wreszcie zacznę prowadzić "normalny tryb". Aby nie zostawiać was z tylko moimi przemyśleniami i bólami, dam kawałek kolejnego rozdziału Marionette i kilka rysunków, które ostatnio narysowałam.

"Zapukałam jeszcze kilka razy, jednak nadal nie dostawałam odpowiedzi. W całym domu panowała cisza. Pustka. Żadnej żywej duszy, gdy ja się nawet do nich nie zaliczałam. Nie wiedziałam, czy miałam martwić się zamkniętymi drzwiami i braku kogokolwiek, bo nic nie mówiło mi, co mam robić. Byłam bardziej pusta od mojego domu. Nie wiedziałam, jak być człowiekiem z uczuciami i emocjami."

Rozdziału spodziewajcie się w-sumie-nie-wiem-kiedy-ale-postaram-się-szybko-go-napisać.

Prace są też na moim dA - http://littleshaane.deviantart.com/

Trzeci już re-color basic'a Varii c':

Ogólnie może pożegnam was pozytywnym akcentem. Złożyłam zamówienie na Yatta.pl, które powinno przyjść już w tym tygodniu <3 Zamówiłam w pizdu przypinek, 3 mangi i magazyn Smash! nr.2. Postaram napisać się posta o zawartości i ją trochę ocenić, gdy do mnie dotrze. A tym czasem żegnam się z wami, życzę powodzenia, do następnego wpisu.


wtorek, 9 września 2014

Fukushuu no toki wa kitaeri...


  - Możesz się zamknąć Jason? Ostatnio strasznie się rozgadałeś - w złym sensie, oczywiście.
 Niech Bogowie będą mi świadkami, ale teraz cisza to był najpiękniejszy stan, jakiego mogłabym doświadczyć. Wycofuję wszystko, co wcześniej mówiłam i myślałam na jej temat. Wtedy nawet nie przyszłoby mi do głowy, że miejsce, w którym się teraz znajduję, może istnieć.
 Czyściec.
  Tak. Chodzi mi o ten sam biblijny Czyściec. Tylko... jest tu trochę inaczej, niż to opisywali. W wersji wmawianej ludziom, do „Poczekalni” trafiały ludzie czkające na wyrak – Piekło czy Niebo. Rzeczywiście, trafiają tu dusze, jednak z innego powodu. Zostały „porwane” lub jak kto woli „zabite – bo tak naprawdę nie ma stąd ucieczki. „No ale przecież każda dusza trafia do Czyśćca.” I tutaj wprowadzili was w błąd, moi drodzy. Od razu po śmierci trafiacie do Nieba albo Piekła. Tylko dusze porwane przez siły nadnaturalne tkwią w moim obecnym miejscu pobytu. 
 A o jakich siłach nadnaturalnych mówię? Na przykład – poszedłeś do jakiegoś starego zamczyska (nie polecam), rozjuszyłeś jakimś czynem działające tam siły paranormalne – ludzie mówią na nie „duchy” - i już, masz załatwioną magiczną podróż pierwszą klasą do Czyśćca , oczywiście bezpowrotną. A z „Poczekalni” po kilku wiekach trafiasz od razu do pięknej, gorącej otchłani zwanej Piekłem (chociaż pewnie jest tam ciekawiej). 
 Wracając jeszcze do sił nadnaturalnych... Ja zostałam uwięziona przez Dziki Gon. Po prostu poszłam sobie na jeden z mich spacerków do lasu w niewłaściwym momencie i już z niego nie wróciłam. Chociaż i tak nic mnie nie trzymało na ziemi. Ale niech Ranegar mi świadkiem (jeden z Bogów, może kiedyś dane mi będzie mi o nich opowiedzieć) – nie ma gorszego miejsca na świecie niż Czyściec. W sumie bardziej pasuje określenie „Więzienie” - w sumie różni się tylko tym od ziemskiego, że z mojego nie da się uciec. Nie mogę zdobyć pilnika i zacząć piłować krat. 
 Dusze przebywające w tym miejscu są skazane na „wyręczanie” duchów. Chodzi o to, że gdy jakiś człowiek naruszy spokój w pewnym miejscu, gdzie powinny działać siły nadnaturalne, pojawiamy się my - Zniewoleni. Dostajemy ciało - zwykle są to raczej resztki po ciele - i interweniujemy. Lecz różnimy się jednym od Bogów (w naszej hierarchii nazywa się te istoty, co mają moc porywania ludzi do tego przeklętego Czyśćca) - nie możemy wywołać żadnej szkody fizycznej ani duchowej. No, mamy też ograniczone pole działania, bo tylko teren, który nam wyznaczono. Ja dostałam mały, nawiedzony (przeze mnie, oczywiście) domek w moim rodzinnym mieście. Gdy ktoś spróbuje na terenie posiadłości wywołać duchy lub po prostu będzie zbyt ciekawski - BUM - pojawiam się ja w ciele dwunastoletniej dziewczynki bez nóg i jednej ręki, z trupio bladą skórą, w poszarpanej sukience, dla większego efektu całej we krwi. No i ciało małej ma coś nie tak z okiem - ale ma chociaż stylową, kocią źrenicę bez żadnych soczewek! Znaczy.. ja mam, bo dusza tamtej dziewczynki już dawno smaży się w Piekle. 

 Minęły dwa lata, odkąd stąpałam jeszcze żywa po ziemi, a dzisiaj - 31 października - mija rocznica mojej śmierci. 

 Mam na imię Esther. 
Jestem jedną z tysiąca Zniewolonych. 
I nadal mam ten sam cel. 
Odzyskam moją wolność.


piątek, 22 sierpnia 2014

Pinger i moje lenistwo

(jako, że jestem leniwa, daje tag z mojego pingera aby nie świeciło pustkami)

1. Jaką książkę lubisz najbardziej? Uzasadnij.
Hmm.. jest wiele książek, które uwielbiam, jednak nadal po chyba trzech latach za mojego ulubieńca mogę uznać serię Zwiadowcy. W sumie to była jedna z moich pierwszych serii (jak i książek) które kupiłam na swoją własność. Jeśli miałabym wybierać ulubiony tom... pierwszy najlepiej mi się kojarzy i jako jedyny był czytany przeze mnie kilka razy czytany. W sumie... to jedyna książka, która czytałam kilka razy, bo nie mam zwyczaju powtarzania lektury. Po prostu wolę w tym czasie przeczytać inne książki lub w ostatnim czasie mangi. Zakochałąm się w też w serii Percy Jackson i Bogowie Olimpijscy. Jeśli chodzi o reszte lubionych przeze mnie książek to możliwe, że kiedyś pojawią się ich recencje... może.
Tutaj, tak jak to zrobię w filmach z anmie, dopiszę coś o mangach - mam kilka na własność, jest ich stosunkowo mało, bo dopiero niedawno zaczęłam je czytać. Czasami zdarza mi się czytać je w internecie, jesli nie jest nigdzie wydawana w Polsce lub bardzo mnie zaciekawiłą i nie mogą jej dostać w moje rączki. Ulubieńcy - Death Note (do anime mam zrazę ;-;), Fullmetal Alchemist, Ao on Exorcist, Alicja w Krainie Serc, Doubt, Iris Zero, Annarasumanara.

2. Czy w ogóle lubisz czytać?
Tak, mogę nawet powiedzieć, że od czytania zaczęła się moja cała "przygoda" w internetach. Niestety, ostatnio trochę ograniczyłam czytanie, głównie przez monnotoność tematów książek. (I PRZEZ PIERDZIELONEGO SZCZYGŁA, KTÓRY MI SPOJLERUJE >:c)

3. Jakiej książki nie znosisz? Uzasadnij.
W sumie to żadnej... nigdy nie trafiłam na książkę, która by mi nie podeszła. Nawet lektury szkolne nie były dla mnie aż takie złe. Ale wspomnę jeszcze raz o tej monnotoności. Większość książek młodzieżowych, które teraz możecie spotkać obracają się wokół romansów. I tak do zarzygania. Wezmę tu np. Niezgodną. Książka ma podproogowy przekaz - Nie segregujmy ludzi (czy coś w ten deseń, ale kto czytał powinien wiedzieć) - a na czym częściej od tego przekazu się skupiamy? Na relacji między Tris a Tobiasem. Nie lubię też, gdy książka nie ma chociaż szczypty żartów lub ironi. To po prostu takie moje małe urojenie.

4. Co lubisz robić w wolnych chwilach?
Pisać, rysować (chociaż nie sądzę, że to potrafię c:), przebywać z ludźmi na czacie (nie zdradzę nazwy wiki, bo tak :v), marnować życie w internecie i na granie w gry.

5. Twój ulubiony film to...?
Oglądam mało filmów, zwykle są to bajki Disney'a lub (jeśli zaliczamy do tej kategorii) anime. Teraz wymienię parę ulubieńców, uwaga: Mulan, Bernard i Bianka (mam do tego filmu duży sentyment ;u;), Król Lew, Herkules (miał jedne z najlepszych piosenek ever), Nowe Szaty Króla,  Antlatyda: Zaginiony Ląd (Atlantyda mnie prześladuje ._.), Dzwonnik z Notre Dame (nadal się dziwię, że to bajka dla dzieci), Planeta Skarbów (której tak bardzo nie pamiętam ;_;), Lis i Pies (wylewałam rzenw łzy na tym filmie), Zaplątani, Merida Waleczna, mogłabym też powiedzieć Kraina Lodu, ale odrzuca mnie to powrzechne zachywcanie się tym filmem. Z animców (hińskich bajek, hyhy), których jeszcze zby dużo nie oglądałam i szczerze mogę polecić wszytkie przeze mnie obejrzane lub oglądane - Tokyo Ghoul, Attack on Titan, Księżniczka Mononoke, Kill la Kill, Noragami, Akuma no Riddle, Sword Art Online, chociaż w pewnych momentach było po prostu nudne i potencjał pomysłu był zmarnowny. Z filmów lubię też ekranizację Harrego Pottera, ekranizacja Hobbita (nie ma to jak z ponad 300 stronnicowej książi zrobić 3 filmy, yeah), Chłopiec w Pasiastej Piżamie.

6. Ulubiona seria książek lub filmów? Uzasadnij.
Pominę to pytanie, odsyłąm was do odpowiedzi a piąte i pierwsze pytanie.

7. Jakiej postaci z książki/filmu nie lubisz? Uzasadnij
Alyss z Zwiadowców, za jej charakter.Gdy nie ma przy niej Willa jest nawe okey, ale gdy nagle on wkracza... staje się po prostu.. inna. Trudno mi to opisać, ale robi się ujowa ._. Legolas z Władcy Pierścieni (któy też pojawiłsię w filmowym Hobbicie, bo tak), w sumie to za całokształt. I nie przepadam za elfami. Annie z SnK, za jej charakter i za to, co zrobiła ;-; Nui Harime, za to, że jest tak zaciętą piczą ._. Więcej osób nie przychodzi mi na myśl.

8. Wierzysz czy nie wierzysz w happy end? Uzasadnij.
Cóż, w życiu zawsze będą złe i dobre chwile, a czy twoje życie będzie można uznać za "udane i szczęśliwe" zależy tylko od ciebie. Więc tak naprawdę zależy od punktu widzenia i od czyiś marzeń i ideałów. Jednak sądze, że jeśli potrafi myśleć się pozytywnie i nie przejmować się niektórymi rzeczami... to nie będzie ci już potrzebny happy end (;

9. Czego nie lubisz robić?
Plotkować o kimś, chodzić na nieciekawe rodzinne spotkania, chorować, opiekować się moim bratem (jestem wyrodną siostrą c':).

10. Jaki jest twój ulubiony paring książkowy? (uwaga, bo mogą być paringi wywołujące hejt XD)
Jeżeli mówimy o książkach to Percico ( ͡° ͜ʖ ͡°).. i to chyba wszystko... bardziej tendencję do shipowania mam w mangach i anime - Ereri ( ͡° ͜ʖ ͡°) Shuuneki ( ͡° ͜ʖ ͡°)

11. Jaką postać z książki/filmu lubisz? Uzasadnij.
Will ze Zwiadowców (nadal go kocham ;______;), Eren, Levi i Sasha z SnK (Sasha wygląda jak ja ._.), Leslie z Trylogi Czasu, Thorn z Drużyny (był też w Zwiadowcach, chyba ._.), za jego poczucie humoru, jak i Halta (Zwiadowcy) z tego samego powodu, Percy (duh) też za poczucie humoru (taa, w wielu przypadkach to przyczyna), Yato, Hiyori, Yukine i Kofuku z Noragami, Horace (Zwiadowcy), i teraz osoba, którą muszę tu umieścić, chociaż jest moją postacią, ale za bardzo ja kocham - Rose (moja książka) ;u;



poniedziałek, 21 lipca 2014

Alles Lebendige stirbt eines Tages

Wszystko zamarło. Nawet nie słychać świerszczy, śpiewających ptaków, ani nawet tupotu małych łapek zająca. Nic. Tylko nieprzerwana, rozrywająca mnie cisza.  Nawet wiatr ucichł dzisiejszego dnia, pozostawiając mnie z pustką. Czy zrobiłam coś źle?
 Nikt mi nie opowie, bo jestem sama. Sama, jak porzucone przez matkę pisklę, jak ktoś, kto odstaje od społeczeństwa. Samotność od zawsze była moją najdroższą przyjaciółką, ale teraz rozrywa mnie wewnętrznie. Czuję się, jakbym umierała. Nie wiem, czy zasłużyłam na śmierć. Może tak. Bo niby dla kogo żyję?
 A może jestem samolubna, myśląc, że zniknięcie z tego świata pozbawi mnie problemów. Ale skłamałabym, mówiąc, że to nie jest prawda. Nie mogłabym zrobić takiego zawodu rodzicom, poddając się. Roy też nie byłby zadowolony, gdybym to zrobiła.
 Ale cisza jest nieprzerwana. Cisza niszczy wszystkie moje iluzje na temat dobrego życia. Chcę usłyszeć róg. Jakikolwiek dźwięk. Niech nawet jakaś gałąź się ułamie. Cokolwiek... Nie chcę umierać. Chociaż tak naprawdę tego pragnę. Pragnę być wolną. 
 Zatykam uszy. Nie wiem, jako uczucie rodzi się w moich sercu, kiedy słyszę ujadanie psów. Boję się ich. Ale wiem, że przerwał pustkę. Granicę. Ciszę. Biegnę, aby za nią wybiec. Za moje więzienie, które sama sobie postawiłam.  
 Róg. Ten piękny dźwięk. Biegnę coraz szybciej. Czuję bicie mego serca. Wiem, że jestem blisko upragnionego celu. Chcę ich zobaczyć. Chcę zobaczyć Dziki Gon.
A mówią, że marzenia się nie spełniają.
Umarłam.
Gdy na mnie spojrzał, umarłam.
Ale zobaczyłam Dziki Gon.

Ale wiem, że już nigdy nie wrócę.
Chociaż moja dusza żyje, ciało bez niej jest jak pusty worek.

Mam na imię Esther.
Od teraz jestem jedną z tysiąca Zniewolonych.

Zrobię wszystko, żeby odzyskać wolność.


czwartek, 17 lipca 2014

Are you ready for the countdown? There's no way to run!

Witam ^^ Nadszedł ten dzień, kiedy zaczęłam kupować rzeczy z mojej Wishlisty. Co dokładniej? A dokładniej to zamówiłam ze sklepu Yatta.pl kilka mang i dwie przypinki c: A jeszcze bardziej dokładniej to:

  • Attack on Titan aka Shingeki no Kyojin aka Atak Tytanów #1

 (tyle pięknych gifów z tego fandomu, ahhh)
  • Alicja w Krainie Serc #1
            Borys by Hinia - 22:54,  5 mar 2012

  • Spice & Wolf aka Manga Którą Przez Pomyłkę Wzięłam Zamiast Another #1
      (chociaż manga jest nawet fajna)



  • Death Note #1 
  • Przypinki, jedna z Levim, a druga z Yato <3
No cóż, jestem zadowolona z zakupu :3 Jeśli chodzi o inne nie interesujące rzeczy, to przeczytałam "Rywalki" Kiery Cass, więc możliwe, że zrobię jej recenzję. Obejrzałam też Akuma no Riddle (co widać po tytule), które było świetne. Po Kill la Kill, w którym nie podobał mi się opening, przyszłe lepsze czasy dla wstępniaków muzycznych. Akuma miało świetny op, Tokyo Ghoul też ma dosyć ciekawy, SnK z Guren no Yumiya (aww yiss) i Death Note, którego op śpiewałam cały czas podczas czytania mangi. Robiłam, oglądałam i czytałam jeszcze wiele rzeczy, ale to może innym razem. No i na koniec dziękuję za 4,400 wyświetleń <3






niedziela, 6 lipca 2014

Kono utsukushiki zankoku na sekai de wa...

Znowu jest taki dzień, kiedy zastanawiam się, kim naprawdę jestem.
 Jestem człowiekiem. Chociaż... kogo można nazwać człowiekiem? Kogoś, kto ma dwie ręce i nogi? Może kogoś, kto umie myśleć? Ale przecież tak często nazywamy ludzi mało inteligentne osoby. A może kogoś, kto grzeszy? Przecież grzech jest częścią życia. Kto nie zgrzeszył chociaż raz nie jest człowiekiem. Może człowiekiem nazwiemy osobę, która potrafi udawać kogoś innego? Przecież tak wiele osób udaje, że są szczęśliwi, że wszystko w porządku. Niektórzy udają twardych i bezwzględnych, a tak nie umieliby skrzywdzić żadnego stworzenia. Może człowiekiem jest ten, kto umie poświecić wszystko dla drugiej osoby, nawet życie.
 Zastanawiam się, jak to jest kogoś kochać tak mocno, żeby oddać najcenniejszą rzecz – życie. Wiem, że nigdy nie potrafiłabym dokonać takiego czynu. Jestem zbyt samolubna i egoistyczna, aby czegoś takiego dokonać. I odraża mnie uczucie miłości.
Może człowiekiem jest ten, kto już coś stracił? Uczucie straty zabija, jak i rodzi nadzieje. Nawet patrząc, jak twoja przyjaciółka coraz bardziej się od ciebie oddala, jest bolesne. Jednak jest to nieustanny krąg, z którym musimy się pogodzić.
Po kilku godzinach spaceru po opuszczonym lesie doszłam do rozwiązania.
Człowiekiem jest istota, która  zapragnęła chociaż raz pieniędzy.


wtorek, 24 czerwca 2014

SIE SIND DAS ESSEN UND WIR SIND DIE JAGER!

Witam wszystkim obecnych, którzy zajrzeli na ten blog. Dzisiaj omówię (lub raczej wyżalę się) na pewien temat. A mianowicie niesprawiedliwość popularności. Ah, popularność - stan, który pragnie tak wiele osób. Sama też od wielu lat gonię za tym pragnieniem (jak na razie bezskutecznie). Jeżeli jednak staniesz u szczytu popularności masz wszystko. Ludzi pragnę spędzić z tobą czas, chcą twoje autografy, są zaszczyceni, jeśli odpowiesz im na jakieś pytanie, obserwują każdy twój blog, występ, chwalą twoje opowiadania, rysunki, często pochlebiając je, kiedy na to nie zasługują. Tak, popularność to błędne złudzenie swojej świetności. Wybij się na wstawianiu wszędzie linków do swoich prac i blogów, a ją zyskasz. To przecież takie łatwe, prawda? Jednak mnie taki rozgłos przyprawia o odruch wymiotny. Reklamowanie nigdy nie będzie mile widziane, a szczególnie kiedy obiekt reklamy jest beznadziejny i nie wart uwagi. Teraz pewnie zbiorą się na mnie hejty,ale zwykle przy takich tematach tak się dzieje. Well, nikt nie jest idealny, a ja tylko mówię piszę, co mi leży na duszy (do tego jest przeznaczony ten blog). A już przywołując przykład tego bloga - nie jest on popularny, chociaż istnieje już około cztery lata. Nie wiem czego to jest wina - może tego, że jestem niezbyt ciekawą i interesującą osobą? No cóż, może kiedyś ktoś odpowie mi na to pytanie.
Muszę przyznać, że boli mnie to, że nie jestem popularna. Tak, szczerze to przed wami wyznaję, jak w konfesjonale. Najbardziej w tym wszystkim boli mnie to, że prawie nikt nie dostrzega mojej pracy. Nie dostrzega czegoś, w co wkładam serce. Chociaż stuknęło już 4 tysiące wyświetleń, to - nie oszukujmy się - nie jest żaden sukces. W obecnej chwili jestem tylko kroplą w oceanie.
Ale są wady popularności. Może one zmienić człowieka. I to bardzo. Może zabrać mu całą prywatność. Jednak to już zależy od nas. Sami wykuwamy ostrze swojej duszy. (nie, nie jest to żaden cytat)
Ja kończę się wyżalać i przedstawię wam Dziki Gon. Tajemniczo, co? Spokojnie - nie zdradzę wam, o co chodzi. Powiem tylko jedno - przybież skórę i maskę innego człowieka, a już nigdy nie powrócisz do swojej.


Czasami są takie dni, kiedy zastanawiam się, kim tak naprawdę jestem. W takie dni chodzę po lesie szukając odpowiedzi. A las nigdy jeszcze jej nie przyniósł. Tylko cicho skomli, jakby z braku żywej duszy. Moje kroki odbijają się głośnym echem, a serce bije jak oszalałe, chociaż wokół nie ma żadnego zagrożenia. 
A może to ja jestem zagrożeniem?
 Człowiek, który nie poznał siebie, jest niebezpieczny. Bardzo niebezpieczny. Może ubrać się w każdego. Może być niczym prawdziwy cud, taki delikatny i radosny, albo zmienić się w postrach. Jakie to piękne a zarazem straszne, jaką moc ma człowiek. Zniszczył tak wiele, a jednak nadal potrafi to odnowić. Niesamowite. Chociaż mam wrażenie, że natura nas się wyparła. Przewyższyliśmy jej standardy, kiedy ona chciała o nas tylko zadbać. Czuję to w ziemi, w niewidocznym korzeniu, w każdym przeszytym strzałą zwierzęciu. Dała nam tyle, a my chcemy jeszcze więcej. Ha.
 Za to natura... jest zniewolona. Żyje cały czas w tym samym schemacie. Czasami słyszę jej łkanie. To tylko głuchy płacz, którego nigdy, my ludzie nie zrozumiemy. Może kiedyś nadejdzie Dziki Gon. Może kiedyś ludzie rozpętają wojnę z człowieczeństwem. Pozbędą się swoich skrupułów, powrócą do swojej dzikości duszy i... będą wolni. 
 Często podczas moich rozmyśla słyszę róg myśliwski. Towarzyszy mu równy tupot tysięcy koni i głośne ujadanie. W takich momentach Wszystkie zwierzęta zamierają w bezruchu. Każdy kawałek ziemi zastyga, bo boi zakłócić się tej niezmąconej muzyce. Wydaje się ona zbyt znajoma. Ale chcę ją usłyszeć jeszcze raz, gdy teraz bez celu obijam się o martwą korę drzew. To nic z tego sobie nie robi, bo już dawno straciła ducha. 
 Cisza nieprzerwanie rozrywa moje uszy. Stąpanie kroków odbija się niczym dzwony przy akompaniamencie bicia serca. Nigdzie nie porusza się zwierzę. Ani roślina. Wszystko zatrzymało się w miejscy i nie chciało ruszyć.  Te spacery miały być odpowiedzią na to, kim jestem. A pozostawiają niepotrzebną pustkę. I tylko czekam na róg. Dzisiaj nie następuje.



Do następnego posta.



poniedziałek, 26 maja 2014

Du fragst mich, ob ich mit dir komm

Przyszłam dla was z kolejnym rozdziałem Marionette, więc jedyne co mogę jeszcze powiedzieć to





Lalka nie ma serca czy to prawdą jest? „

Rozdział czwarty

Gdybym mogła czuć, czułabym się źle. Obraziłam Mistrza, Dagon prawdopodobnie kiedyś mnie zgwałci (jeżeli to możliwe) i pierwszy raz zaczęła przygniatać mnie moja tajemnica.
Popchnęłam lekko drzwi prowadzące do salonu. Jasne, beżowe kolory były zupełnym przeciwieństwem pokoju w którym byłam kilka minut temu. W salonie nie było nikogo. W całym domu panowała nieprzenikniona cisza. Coś było nie tak. Bardzo nie tak. Powoli zmusiłam się do poruszenia nogą. Moje kroki odbijały się głośnych echem. To nie brak żywej duszy w domu wzbudzał u mnie odruchowy, człowieczy niepokój, ale cisza w mojej głowie. Nie mogłam wyczuć, o czym teraz myśli Mistrz. Czułam tylko, że... go nie ma.
Udałam się na górne piętro, do biura mojej mamy. Złe przeczucia coraz bardziej rosły na sile, a jedynym sposobem na pozbycie się ich było znalezienie matki. Idąc korytarzem patrzyłam na obrazy wywieszone na ścianach. Większość z nich namalowała moja mama. A wszystkie przedstawiały anioły. Znałam każdy ich szczegół na pamięć. Jeden ma wyrwanych kilka piór, które przybierały barwę rubinowej czerwieni, drugi siedział na drzewie, pilnując małego dziecka bawiącego się w piaskownicy. Najbardziej interesował mnie obraz wiszący koło biura, przedstawiający upadłego anioła idącego środkiem piekła, które zaczęło powoli się rozpadać. Jego czarne jak smoła skrzydła zasłaniały jego całą sylwetkę, widać było tylko jego ciemne włosy.

Z biura mamy dochodził głośny szum. Pociągnęłam za klamkę, jednak drzwi były zamknięte.

sobota, 24 maja 2014

Recenzja "Niezgodna" (książka)

Witam w nowej serii postów, czyli po prostu recenzji książek, filmów, blogów i czego jeszcze tam zapragniecie. Na pierwszy rzut pójdzie "Niezgodna", lecz nie film, a książka (nie chcę sobie psuć opinii o tym dziele oglądając film c:)


Opis: Altruizm (bezinteresowność), Nieustraszoność (odwaga), Erudycja (inteligencja), Prawość (uczciwość), Serdeczność (życzliwość) to pięć frakcji, na które podzielone jest społeczeństwo zbudowane na ruinach Chicago. Każdy szesnastolatek przechodzi test predyspozycji, a potem w krwawej ceremonii musi wybrać frakcję. Ten, kto nie pasuje do żadnej, zostaje uznany za bezfrakcyjnego i wykluczony.
Ten, kto łączy cechy charakteru kilku frakcji, jest niezgodny – i musi być wyeliminowany...
Szesnastoletnia Beatrice dokonuje wyboru, który zaskoczy wszystkich, nawet ją samą. Porzuca Altruizm i swoją rodzinę, by jako Tris stać się twardą, niebezpieczną Nieustraszoną. Będzie musiała przejść brutalne szkolenie, zmierzyć się ze swoimi najgłębszymi lękami, nauczyć się ufać innym nowicjuszom i przekonać się, czy w nowym życiu, jakie wybrała, jest miejsce na miłość.
Tymczasem wybucha krwawa walka między frakcjami.
A Tris ma tajemnicę, której musi strzec przed wszystkimi, bo wie, że jej odkrycie oznacza dla niej śmierć.

Mamy tu do czynienia ze światem dystopicznym. Rząd, bojący się kolejnych wojen, zaczyna kwalifikować ludzi do podanych frakcji i cech. Sam pomysł jest nowy, co przyciągnęło moją uwagę. No może też całe zamieszanie wokół filmu i oferta w Biedronce. Jest to też debiut Veronici Roth, porównywany do "Igrzysk Śmierci". Tutaj pojawia się moje pierwsze zastrzeżenie - oprócz dystopijnego świata i bohaterki, która musi walczyć o przetrwanie nic te książki nie łączy. Igrzyska zdecydowanie są lekturą dla młodzieży jak i dla osób starszych (wg. mnie dzięki narracji głównej bohaterki jak i podejściem do tematu korupcji), a Niezgodna raczej już do tego przedziału się nie zalicza.


Wszystkie frakcje są całkiem dobrze wykreowanych, chociaż akcja typu "było wszystko pięknie ładnie, ale nagle się zepsuli" jest całkiem typowa. Najbardziej boli mnie słabe przedstawienie całego świata. Po przeczytaniu nadal nie miałam wyobrażenia, jak to wszystko ma wyglądać. Kolejnym minusem jest za szybkie przechodzenie do akcji, a brak uczuć głównej bohaterki (zwykle były w ważniejszych momentach), przez co też nie przeżyłam emocjonalnie końca książki. Następny minus to brak dobrych myśli. Chodzi mi tu o wypowiedzi i cytaty postaci, z których można by było wziąć cały morał powieści. Dopiero patrząc na całokształt możemy go z niej wyciągnąć. I teraz mogę stwierdzić główny problem tej książki - jest dobry pomysł, ale złe wykonanie.

„Jestem Niezgodna. I nie można mnie kontrolować.”

Główna bohaterka Tris okazuję się Niezgodną - łączy w sobie cechy Altruizmy, Nieustraszoności i Erudycji. Porzucając Altruizm wstępuje do Nieustraszoności, gdzie z Beatrice zmienia się w Tris. Czuję niedosyt w przedstawieniu głównej bohaterki. Autorka głównie skupiła się na jej zaletach (odwaga, bezinteresowność, blablabla), chociaż dzięki niektórym działaniom zdobyła moje serce. Kolejnym bohaterem w kolejce jest Cztery - trener Nieustraszonych. Mam do niego takie same odczucia co do Tris - zbyt dużo zalet, zbyt mało wad (chociaż na końcu coś tam już się pojawiło). O wątku miłosnym nie wspominam, bo jest zbyt prosty i przewidywalny, za co autorka ma duży minus.
I teraz bohater z którego najbardziej się ucieszyłam - Will. Każdy chłopak o imieniu Will jest dla mnie istotą boską, ale w tym przypadku trochę się zawiodłam. Słabo rozwinięty (tak jak większość postaci), jedynie spodobał mi się pod względem inteligencji i bystrości. Podobnie jest z Christiną, która tylko na początku była dobrze przedstawiona, a później stała się dosyć mdła. Reszta bohaterów zaskoczyła mnie, bo jak na postacie drugo -i trzecio- planowe są ciekawe i interesujące.

 „Frakcja ponad krwią”

Mimo wszystkich moich narzekań uważam książkę wartą przeczytania i czekam, aż w moje ręce trafi drugi i trzeci tom. Ocena: 6.5/10 
Nie zabijcie mnie za tą recenzję, brak wprawy robi swoje c: Kolejna recenzja będzie o pewnym anime, które podbiło moje serce. A co potem? To się jeszcze okaże.



piątek, 18 kwietnia 2014

New Moon on the Rise

Witajcie, Dawno mnie tu nie było. Na początku życzę wam Wesołych Świąt. Po drugie chciałam przejść do sedna postu - rysunkach. Postanowiłam dać aktualizację moich prac i opis co i jak. Nie będę przedłużała. Enjoy!

Zakaz używania wszystkich moich prac bez zgody.



Rysowane dzisiaj - 18 kwietnia.Pomyślałam sobie - teraz, jak trochę poćwiczyłam rysowanie, to narysuję jeszcze raz Rose. Może nie jestem z tego dumna jako z rysunku Rose, ale jako taki beznaczeniowiec może być. Chociaż gdy tak trochę się poprzyglądałam, jako Rose też pasi. Teraz tak - ten pasek na cyckach to pasek od torby c: Ta poszarpana szmatka to poszarpana szmatka do wycierania czegoś. Sztylet to randomowy sztylet. O butach tutaj nie mówię - wygląda jak baletnica xD

Prezent dla Luny222 z tej wiki. Jej OC Neva Mosquito. Jest to tylko zrobiony przeze mnie digital jej rysunku.
 Jeśli ktoś pamięta moją OC Varię Viride, to to jest jej re-done. Zmieniłam kilka szczegółów i kolory. Skończone tak naprawdę dzisiaj. Więcej o Varii tu.


Varia w serii Need for Scared. Jej samochód to nieudolna próba narysowania Jaguara XJ 220 ;-;

Prezent dla Rochelle117 z tej samej wiki co Luna. Jej OC Irukamaru w wymyślonej przeze mnie serii Bloody Little Liars.


Moja nowa OC Nocte. Więcej o niej tutaj. Jest to art zrobiony na bazie Skelity i przepraszam autora za brak linka do oryginalnej basy.

Postać zrobiona na konkurs na My Monster High. Zajęłam 3 miejsce ^^


Adopt Pożeracza dusz - zaadoptowany przez Lunę222. Pożeracze dusz by mua.

Pożeracze dusz - stworzenia odbierające duszę człowieka, aby zasiąść w jego ciele i żywić się jego energią. Charakteryzują się kilkoma rogami, zwykle złamanymi i długimi szponami. W "ludzkiej formie" przejmują wygląd nosiciela, jedyną różnicą jest brak źrenicy.  Stwory w swojej prawdziwej postaci zwykle są ciemnego ubarwienia i mają ochrypłe, niskie głosy. Chytre, z demoniczym uosposobieniem nieraz zniszczyły komuś życie. Gdy wpadniesz w ich zasadzkę nie ma odwrotu. Uciekaj, póki możesz...



Coś innego. Powróciłam do rysowania kuców. Ten obrazek przedstawia jedną z moich starych OC - Yavę. Próbowałam to połączyć digital z tradycyjnym stylem i odwróconym kolorom. 



Udawajmy, że to jest Chrysalis. Na początku miałaby to być sponyfikowana Varia, ale nieee, mój mózg tego nie chciał.

Prezent dla Kaciały. Jej OC Rushikuna w serii Bloody Little Liars.


Projekt stroju dla Varii.

I tym zalinkowanym akcentem kończę ten post. Do zobaczenie wkrótce c:



czwartek, 27 marca 2014

Someday he will understand...

Lalki z drewna przecież nic nie wzruszy...

Rozdział trzeci

Rozejrzałam się po domu Dagona. Zdecydowanie bardziej podobała mi się górna część jego domu. Pastelowy fiolet wydawał mi się normalniejszym kolorem niż czarny i jadowicie zielony.
Meble w domu miały kwiatowe wzory i wykonane były za jasnego drewna. Jako, że wyszliśmy od razu do przedsionka, nie mogłam rozejrzeć się dokładniej po całym budynku. Dagon dosyć szybko doprowadził mnie do drzwi. Wyglądał na zdenerwowanego, czego nie rozumiałam w ludziach. Czemu się denerwują? Gdybym potrafiła, czuć nie marnowałabym ani jednej minuty na gniew. W szkole zostałam uznana za najspokojniejszą osobę na świecie. No cóż, problematyczne byłoby udawanie gniewu ze spokojem w oczach.
Oczy to największa słabość ludzi.
Mistrz siedział cicho. Wydawało mi się, że słyszę jak skomli niczym pies. I dobrze. Po tych wszystkich latach kontroli teraz niech wie, jak to jest być niewolnikiem.
Jak możesz tak myśleć?
Właśnie, jak mogę tak myśleć?
Ogarnęła mnie ekscytacja niczym dziecko, które wygrało zabawkę.
Szesnaście lat! Całe szesnaście lat czekałam, kiedy będę mogła myśleć o czymś całkowicie samodzielnie. Czułam się jak normalny człowiek. Nie chciałam wiedzieć czemu, po prostu chciałam, aby to nigdy się nie skończyło.
 - Gdzie mieszkasz?
Głos Dagona wyrwał mnie natychmiastowo z transu. Chociaż wydawało mi się to dziwne, ale byliśmy już przecznicę od jego domu. I kilka metrów przed moim.
Wskazałam palcem na wielki, biały dom. Nadal na twarzy chłopaka widziałam gniew, a gdy dowiedział się o moim miejscu zamieszkania, prawie na mnie nie nawrzeszczał. Zanim jednak zdążył co cokolwiek powiedzieć, ja podbiegłam do bramki w moim ogrodzeniu. Nie miałam zamiaru konfrontować się z nim kiedy Mistrz mi nie podpowiadał. Zdałam sobie sprawę, że jestem bezbronna niczym sarenka bez głosu, który kierował mnie przez całe życie.
Szybkim ruchem otworzyłam bramkę i weszłam do środka. Gdybym miała serce, teraz pewnie biłoby jak oszalałe. To było coś w sposobie poruszania się Dagona. Mimo zdenerwowania wywołanego nieznanym mi powodem, spokojnie stał ze skrzyżowanymi rękoma. Było też coś fałszywego w jego oczach. Jakby udawał. Tak naprawdę patrzył z zadowoleniem w duszy na to, jak szybko przed nim uciekam.
Ja się nie bałam. Przez całe życie nikt nigdy nie próbował zrobić mi krzywdy. Nikt nigdy nie patrzył na mnie tak wyzywająco.
Bo ty to robiłaś.
Aurora. Ta znienawidzona.



Mistrz. Moje przekleństwo.

wtorek, 11 marca 2014

We're only a human. We barely live.

Hejo. Dzisiaj was trochę pozanudzam. Czyli jak zawsze. Zaczęłam oglądać serię z gry Injustice: Gods Among Us. Sama nie interesuję się zbytnio superbohaterami, więc większość postaci w tej grze to dla mnie czarnoksiężnicy. Ale oglądam sobie i oglądam. I nagle pojawia się Hawkgirl. A jeszcze później Harley Quinn. Zakochałam się w tych dwóch postaciach *.*. Hawkgirl za jej skrzydła, a Harley za ogół postaci.
 Druga sprawa to to, że znowu jestem chora ;-;
Trzecia sprawa to brushe do Photoshopa. Czyste c-u-d-e-ń-k-a. Pióra, klucze, skrzydła i inne takie pierdoły a świat staje się piękniejszy :')
Czwarta to... Książki!
Taka mała aktualizacja co do tego. Przejdę do rzeczy:

1. Złodziejka książek
Kupiona: W Biedronce za 24.99
Zaczęłam czytać i nie żałuję zakupu. Na razie trudno mi ją ocenić, bo muszę ją przeczytać :)

2. Cień nocy

Kupione: Nie moja, przyjaciółki :)
Nie zachęcił mnie opis, ani sama książka. Na razie przeczytałam 55 stron i jest zbyt... schematyczna. Wydaje mi się książką dla nastolatek. Taką książką dla nastolatek, która skończy się tak samo jak każda inna z tego gatunku. Wielki - za pierwsze wrażenie.

3. Seria Drużyna

Kupione: Prezent na gwiazdkę.
John Flanagan jest moim ulubionym pisarzem. Sposób, w jaki opisuje zwykłe wydarzenia zainspirowały mnie do zaczęcia pisania. Bez jego książek nie pokochałabym czytania książek.
Jedyne co nie podoba mi się w dwóch seriach Johna to kobiety. Goddammit! Jedyną żeńską postacią którą lubię, to Lady Pauline z Zwiadowców. Reszta z nich to tylko puste dziewczyny bez charakteru. Tak samo w Drużynie. Wiem, że dojdzie do załogi jeszcze jakaś dziewczyna, ale bazuję opinię na 1 części i połowie drugiej. Jak pamiętam, to przedstawione były tylko dwie kobiety, które zgadnijcie - tak, były bez charakteru. Głupiutka (według mnie) Lotte i jakaś zbyt zwykła matka Hala.
Drugim minusem serii Drużyna są opisy treningów i manewrów w łodzi. Po prostu nie jestem tym zainteresowana. Pierwsza część dostaje okejkę, a druga jeszcze poczeka aż ją przeczytam.

4. Neva

Kupione: Prezent na gwiazdkę od przyjaciółki
Świetna książka. Czekam niecierpliwie na drugą część.

cdn.


piątek, 28 lutego 2014

I know just what you're saying

Hej! Mam dla was następny rozdział. Jest dosyć krótki, ponieważ jest też nowy nagłówek zrobiony przeze mnie.
Modelka - http://books0977.tumblr.com/post/48936148951/model-reading-while-dressed-for-art-deco-wedding
Tekstury - http://sirius-sdz.deviantart.com/
Zastanawiam się, czy nie zrobić takiego małego interesu. Robiłabym nagłówki za darmo, tak dla ćwiczenia i zabawy. Jeśli ktoś byłby chętny, może napisać w komentarzu a teraz enjoy!


Ludzie mówią, że nie znamy łez”

Rozdział drugi

Powoli otwierałam oczy. Znajdowałam się w jakimś ciemnym pomieszczeniu, a obok mnie krzątała się kobieta o czarnych jak kruk włosach. W miarę wolno usiadłam i czekałam na jakąkolwiek reakcję z jej strony. Ta jednak nadal mieszała coś w misce. Pachniało jak jakieś zioła. Okropnie cuchnące zioła. Żałuję, że mam dostęp do wszystkich zmysłów.
Rękami gładzę materiał na którym leżałam – skóra. Nie twarda, metaliczna, ale miękka i puszysta. Gdyby nie mówił mi tego mój Mistrz, pomyślałabym, że to puch. Ale Mistrz zna wszystkie odpowiedzi.
Kim jest Mistrz? Nie wiem. Podejmuje za mnie decyzje, przemawia moim głosem i okazuje emocje moim ciałem. Jestem niczym prawdziwa marionetka na scenie kierowana przez lalkarza.
 - Och, widzę, że już wstałaś kochaniutka. - Jej słowa są jadem, słodkim niczym miód. Boi się ciebie. - Przestraszyłaś Dagona i mnie. Nie rób tak więcej, złotko. - Znowu. Słyszysz? Jak sam diabeł, kusi, a później skazuje na wieczne cierpienia.
 - Dziękuję. Pójdę już, nie nadużywam waszej gościnności. - Dobrze. Im szybciej wyjdziesz tym szybciej będziesz wolna.
Mój Mistrz ma rację.
 - Złotko, na pewno dobrze się czujesz? - Tak. Oczywiście. Ty nic nie czujesz.
 - Tak, oczywiście. - Doskonale. - Do widzenia i dziękuję.
Nagle czuję piekielne gorąco. Moje zmysły się wyostrzają. Uderza mnie mocniejszy odór ziół. Pod palcami czuję puch, który przeradza się w kolce. Widzę wyraźniej pokój w którym się znajduję. Czarne ściany coraz bardziej mnie przytłaczają. Są na nich wzory zielonych węży. Moje myśli biegną tylko w jednym kierunku.
Dagon. To był on.
Wszedł. Gdy przekroczył próg drzwi, wkładał na siebie czarną koszulkę.
Wchodzi grzesznik. Uciek...
Cisza!
Nie wierzę. Uciszyłam Mistrza. Teraz czułam, jak się kuli w środku. Boli go to.
 - Cieszę się, że wstałaś. - Uśmiechnął się anielsko. - Muszę przyznać, że robisz omdlewające wrażenie.
Nie zareagowałam. Cieszyłam się ciszą w mojej głowie i swobodą myśli. Był tylko jeden minus – nie wiem, co miałam zrobić. Stałam niczym kamień i co raz otwierałam i zamykałam usta.
 - Odprowadzić cię?
Nie. Powiedz nie!
 - Tak.
Pierwszy raz nie posłuchałam Mistrza. Czułam jego gniew. Byłam zadowolona i... szczęśliwa. Potrafiłam określać uczucia, bo nauczył mnie tego Mistrz.
Tak. Byłam szczęśliwa.